Opole-jąkanie, bloki mowy

POTWÓR POKONANY Nowa Trybuna Opolska (listopad 2005)

 
 

opole2005CHŁOPCY JĄKAJĄ SIĘ CZTERY RAZY CZĘŚCIEJ NIŻ DZIEWCZYNKI

Przez kilkanaście lat Grzegorz nie był w stanie wydusić z siebie jednego słowa. Unikał ludzi, tracił wiarę w sens dalszego życia. Po terapii narodził się na nowo.

Dziś 21-letni Grzegorz Ciućka z Kietrza mówi płynnie, bardzo spokojnie, cały czas patrząc rozmówcy w oczy. Czasami lekko przeciąga samogłoskę,, ale dla kogoś, kto nie wie, jakiego potwora zwalczył, może to być zupełnie niezauważalne. „Potwór” to jego określenie na jąkanie.

Zaczął się zacinać, mając sześć lal. Jego mama natychmiast to zauważyła, ale uznała, że to rodzinny drobny defekt, bo ona i starszy syn mieli to samo. Katastrofa nastąpiła gdzieś na początku podstawówki. Pewnego razu pani w szkole kazała mu coś opowiedzieć. Nabrał powietrza, otworzył buzie. i… nic. Męczył się przez dobrych kilkanaście minut i nie wydobył z siebie ani jednego słowa. Do dziś pamięta przerażenie nauczycielki, śmiech dzieci i swój wstyd. Jak to możliwe? Jako pięciolatek umiał już płynnie czytać. Lubił wierszyki, brał udział w konkursach recytatorskich. Jeszcze dzień wcześniej, jeszcze na przerwie przed tą feralną lekcją mówił normalnie. I nagle nic. Tyle gotowych do wypowiedzenia myśli, które nie chcą się przyoblec w zrozumiałe dla wszystkich słowa.

I odtąd tak miało już być przez całą szkołę.

– Chodziliśmy od logopedy do logopedy. Tonący brzytwy się chwyta, więc próbowaliśmy wszystkiego, nawet leczenia u bioenergoterapeuty. Ćwiczyliśmy w domu. wszystko na nic – mówi Maria Ciućka, mama Grzegorza.

Sam w swoim pokoju potrafił bez zająknienia czytać na głos. Wystarczyło, że ktoś stanął w drzwiach albo nawet świadomość, że przez ścianę ktoś może go słyszeć, a potwór jąkania ściskał gardło i wydobywał się z niego już tylko bełkot. To ściskanie to żadna przenośnia, ale okropna rzeczywistość. Przy każdej próbie wydobycia słowa skurcz chwytał wszystkie mięśnie twarzy i szyi, oczy wychodziły na wierzch.

– Wieczorami bytem lak zmaltretowany, jakby inni ktoś twarz obił pięścią – mówi Grzegorz.

Tylko z mamą mógł się jakoś „dogadać”. Porozumiewał się z nią pisząc w powietrzu literki. W podstawówce większość nauczycieli dała mu spokój, oprócz pani z biologii, która lubiła go złośliwie kilka razy w ciągu lekcji wyrwać do odpowiedzi i za każdym razem stawiała jedynkę. U pozostałych zaliczał materiał pisemnie.

– Ale wcale nie czułem się przez to lepiej

– wspomina Grzegorz. – Nawet jak dostałem dobrą ocenę, uważałem, że to było pójście na łatwiznę.

– Ten strach był najgorszy – wspomina Grzegorz. – Idąc ulicą, cały czas rozglądałem się na lewo i prawo z obawy, że ktoś podejdzie i zagadnie, na przykład o godzinę. Cały czas tylko o tym myślałem. Nawet przestałem nosić zegarek. Nie było mowy, żeby pójść do kiosku, zrobić zakupy, cokolwiek załatwić.

Jak koszmar wspomina półtoraroczną naukę w rybnickim technikum budowlanym. Nieraz zarobił tam niezasłużoną jedynkę, bo choć znał odpowiedź na pytanie, nie potrafił jej udzielić, więc wolał dać zrozumienia, że nie wie, niż narażać się na jeszcze większy wstyd. Zamienił tę straszną szkołę na eksternistyczną naukę w ogólniaku.

– Żyłem z dnia na dzień, a to życie coraz bardziej traciło sens – mówi Grzegorz.

– Z przerażeniem myślałam o jego przyszłości – dodaje jego mama. – Dopóki miał nas, rodziców, wiedziałam, że jakoś to będzie, ale co potem… Już po terapii przyznał się do samobójczych myśli.

O Centrum Terapii Jąkania w Mikołowie Grzegorz dowiedział się z telewizji. Założyli je DawidTomaszewski i Henryk Czich. Czich to ten z zespołu Universe. Zaczął się jąkać, gdy przestraszył się…krowy. W śpiewaniu mu to nie przeszkadzało, ale wywiadów z dziennikarzami tul się jak ognia. Obaj panowie przeszli terapię metodą rosyjskiej profesor Lilii Arutyunian i dziś sami pomagają ludziom, którzy się jąkają. Uczą ich nowej mowy.

– To była dla mnie ostatnia deska ratunku – mówi Grzegorz. – Rodzice wzięli pożyczkę, by opłacić drogie leczenie.

Pierwszy etap to dwutygodniowa intensywna terapia. Pracuje się w kilkuosobowych grupach, po 10 godzin, od rana do wieczora. Najpierw dziesięciodniowe milczenie. Nie wolno nic mówić, żeby mózg zapomniał o zacinaniu się, odrzucił schemat starej mowy i strach przed jąkaniem. Tak przygotowuje się psychikę do połączenia mowy ze spokojem. W tym czasie odbywają się zajęcia relaksacyjne i ćwiczenia oddechowe. Pacjenci uczą się. pozbywać napięcia, które im dotąd nieustannie towarzyszyło. Potem rozpoczyna się nauka mówienia – „wzorcowego” wybrzmiewania podstawowych dźwięków mowy (spółgłosek i samogłosek), następnie sylab. Gdy już swobodnie wychodzą, sylabę składa się do sylaby, aż powstaje pierwsze wolne od zacinania słowo. Na początku trzeba mówić bardzo wolno, w zadanym spokojny rytmie, wspomaganym przez specjalny ruch ręki. Tak kształtuje się nowy wzorzec normalnej mowy. I wtedy trzeba się przełamać i z tą nową umiejętnością wyjść do ludzi, do normalnego życia.

– Szóstego dnia terapii musiałem pójść do miasta i zapytać na ulicy o drogę do kościoła – mówi Grzegorz. – Po raz pierwszy od wielu lat odezwałem się jak człowiek. To był cud.

Po dwóch tygodniach terapii w Mikołowie Grzegorz cieszył się jak dziecko, gdy sam kupował w kasie bilet na pociąg do domu. Zaraz po powrocie chwycił za słuchawkę i zaczął obdzwaniać wszystkie ciotki i kuzynów. Miał 19 lat i pierwszy raz w życiu rozmawiał przez telefon. A jeszcze niedawno puszczał na cały regulator muzykę, by nie słyszeć dzwonka i udawać, że telefon, którego nie jest w stanie odebrać, nie istnieje.

– To były drugie narodziny mojego syna

– mówi jego mama. – Ta terapia to jedyne wiano, jakie mu mogłam dać na przyszłość.

Pracz cały rok Grzegorz jeździł jeszcze do Mikołowa na zajęcia korygujące i normalizujące mowę. W domu już nigdy nie pozwolił, by coś za niego załatwiono. Radość sprawiało mu chodzenie po urzędach w różnych sprawach. Urzędniczki zwykle dziwiły się, dlaczego tak wolno mówi. a on wtedy chętnie opowiadał o terapii i zamiast kilku minut przesiadywał w urzędzie godzinę.. Każde swobodnie wypowiedziane zdanie sprawiało mu ogromną radość.

Dziś po jego ułomności pozostało tylko wspomnienie i zapis nagrania jego „mowy”, a właściwie nieartykułowanych dźwięków, jakie z siebie z trudem wydobywał na początku terapii. To nagranie i drugie – po 14 dniach leczenia

– trafiło do archiwów watykańskich podczas wizyty założycieli mikołowskiego centrum i profesorArutyunian u Jana Pawła II -jako przykład skrajnego nieszczęścia, z jakiego dzięki wytężonej pracy i silnej motywacji można się wydobyć.

– Życie stało się normalne – cieszy się Grzegorz.

Niebawem wyjedzie do pracy do Danii. Chce zarobić na studia. Ma nadzieję, że za rok w październiku będzie już na pedagogice specjalnej. Zawsze marzył o tym, by pracować z upośledzonymi dziećmi, żeby pomagać im wyjść z izolacji. Ma wiele planów na przyszłość.

– Odkąd się nie jąkam, nie ma żadnych barier, by jakiegoś planu nie zrealizować. Teraz wszystko jest możliwe

– przekonuje z błyskiem w oku.

Iwona Kłopocka iklopocka@nto.pl Więcej informacji o mikołowskim centrum i terapii prof. Arutyunian na stronie www.nowamowa.com

Jąkanie:

powtarzanie (tata tata tata kupił mi mi) przeciąganie (aaaasami maaam kkkatar) pauzy (… chcę …oglądać… telewizję) zatrzymanie toku mowy (pozwala na chwilę odpoczynku) wypełniacze (ja yyyykupię yyyy ten yyyy chleb) „bloki” – niemożność wypowiedzenia  mowa niezrozumiała  problemy z oddychaniem (częste wdechy, zachłystywanie się powietrzem)  współruchy, tiki  unikanie kontaktu wzrokowego.

Po pierwsze: nie zwlekać Z Izabelą Muszyńską logopedą z Miejskiej Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej rozmawia Iwona Kłopocka

– Kilkuletnie dziecko zacina się przy mówieniu. Czy od razu należy z nim iść do logopedy?

– Tak. Zalecam to w przypadku każdego objawu niepłynności mowy, niezależnie od wieku dziecka. Nie nazywam tego od razu jąkaniem, bo do szóstego roku życia to może być rozwojowy stan mowy, który minie. Powodem do niepokoju są inne objawy towarzyszące zacinaniu się – np. napinanie mięśni, obawa przed mówieniem, unikanie kontaktu z innymi dziećmi. Wtedy im wcześniej podejmie się terapię, tym szybciej można się jąkania pozbyć. Zaniechanie powoduje, że jąkanie się pogłębia.

– Bardzo wiele jąkających się osób całymi latami leczyło się bezskutecznie u logopedów, a wystarczyło, że pojechali na dwutygodniowy turnus terapeutyczny i efekty byty błyskawiczne. To jedyna droga?

– Każdy przypadek jąkania jest inny, ale terapia zawsze jest długa, wymaga własnych ćwiczeń i wsparcia najbliższych. Na turnusach terapeutycznych leczenie jest bardzo intensywne i wszechstronne. Są tam zajęcia oddechowe, relaksacyjne, masaże, terapia psychologiczna. Najważniejsze jednak, że pacjenci od razu nabywają tam umiejętności przenoszenia płynnej mowy w codzienne sytuacje.

– Więc sam logopeda nie pomoże?

– Jeśli terapia ogranicza się tylko do jego gabinetu, to nie. Pozornie jest sukces, bo po dwóch

– trzech miesiącach dziecko zaczyna płynnie mówić – ale tylko u logopedy. Po treningu trzeba to wykorzystać w praktyce. Niech dziecko idzie samo kupić lody, niech o coś zapyta obcą osobę, niech zadzwoni do swego terapeuty. Bez tego cały trud może być na nic.