Nysa – jąkanie, bloki mowy

Pojedynek z własną słabością – Nowiny Nyskie

 
 

zaneta citak– Musieliśmy zadać jakiekolwiek pytania do przechodniów. Reagowali bardzo różnie. Niektórzy z nich byli wystraszeni, inny mieli nas za psychicznie chorych, a jeszcze inni byli pewni, że jesteśmy obcokrajowcami – mówi Żaneta, która próbuje przełamać strach przed nieznajomymi.

Pojedynek z własną słabością

Żaneta na pierwszy rzut oka wydaje się być pewną siebie 16-latką. Miły uśmiech i ciepłe spojrzenie nie dają cienia wątpliwości, że taka właśnie jest. Pod uroczym uśmiechem kryje się jednak strach i brak pewności siebie. Żaneta ma problem, który towarzyszy jej podczas każdej rozmowy. Jest to jąkanie się. Gdyby mogła cofnąć czas. Gdyby wtedy nie znalazła się w tym miejscu. Niestety, to było zrządzenie losu, którego człowiek nie jest w stanie przewidzieć…

Inne życie

Żaneta mówi powoli, bez pośpiechu. Tak jakby dysponowała nieograniczoną ilością wolnego czasu. Zaraz jednak uświadamia mnie, że na tym polega terapia, na którą uczęszcza od trzech miesięcy. Żaneta wierzy, że dzięki niej odzyska wiarę w siebie i zacznie nowe życic. Życie bez chowania głowy w piasek. Bo jąkanie to wada, to dyskomfort i nieustanne udowadnianie sobie, że nie jest się gorszym od innych.

Jej problem z jąkaniem rozpoczął się, gdy miała trzy latka. Wystarczyło jedno zdarzenie, by jej życie uległo ogromnej zmianie. To, co się wydarzyło 13 lat temu, nie jest w stanie odtworzyć z precyzyjną dokładnością. Całe zajście pamięta przez mgłę. Będąc małą dziewczynką wystraszyła się psa. -Pies skoczył na mnie i ugryzł mnie w twarz. Od tej chwili zaczęłam się jąkać – mówi w bardzo powolnym tempie, Żaneta. Zaraz po całym zajściu, wracając do domu dziewczynka nie odzywała się do’ nikogo. To trwało przez pewien czas, może kilka godzin. Gdy jednak zaczęła wypowiadać pierwsze słowa, nie były one już tak wyraźne i płynne. Wówczas było już wiadomo, że Żaneta będzie cierpiała na wadę wymowy. Od tego momentu wizyty u logopedy stały się codziennością. Żaneta nie lubiła tych wizyt. Z resztą nie przynosiły one żadnej poprawy. – Wizyty te pomagały tylko na jakiś czas. Potem znów były nawroty – dodaje. Lata mijały. Dziewczyna zaprzestała uczęszczać na spotkania z logopedą. Sama zrezygnowała. Nic dziwnego, skoro nie było widać pozytywnych efektów leczenia. Życic snuło się nadal. Gimnazjum, a we wrześniu nowa .szkoła, liceum. I znów to samo. – Stres przed nową klasą. Znów trzeba będzie się przedstawiać i znów wyjdzie na jaw. że się jąkam – biła się z myślami. W nowej szkole, Żaneta spędziła jedynie kilka pierwszych dni. W połowie września wyjechała na terapię.

Ręka pomocna w mowie

W Mikołowie (k. Katowic), Żaneta stara się odzyskać równowagę. To tam poznała wielu ludzi, takich jak ona. Nagle okazało się, że nie jest jedyna, że są w Polsce ludzie cierpiący jak ona. Jąkali się wszyscy. 26-letni młodzieniec, 19-letnia dziewczyna, 40-letni mężczyzna. Jąkali się też terapeuci, którzy na własnym przykładzie chcą pokazać, że z jąkaniem można wygrać. Dzięki walce i nieustannym ćwiczeniom wada wymowy pęka, niczym bańka mydlana…

O terapii dowiedziała się od cioci, która z kolei usłyszała o ośrodku w Mikołowie, przez radio. Na początku Żaneta odnosiła się do tego pomysłu z dystansem i dużą niechęcią. Może bała się kolejnej nieudanej próby leczenia. Może nie miała już cierpliwości, brakowało jej sił. Za namową taty zdecydowała się. Właśnie mija trzeci miesiąc od rozpoczęcia leczenia. Efekty są niebywałe!

– Cała terapia powinna trwać dziewięć miesięcy. Przez ten czas przechodzi się siedem etapów mowy. Kiedy pojechałam po raz pierwszy przebywałam tam dwa tygodnie. Na terapię mogłam uczęszczać tylko pod jednym warunkiem. Musiałam mieć pełnoletniego opiekuna. W moim przypadku była to siostra. Przez pierwsze dziesięć dni musiałam milczeć. Kontaktowaliśmy się tylko dzięki kartce, na której pisałam to, o co chciałam zapytać, albo odpowiadałam na pytania. Wytrzymać 10 dni bez mówienia to ciężka sprawa. Dałam jednak radę – wspomina z uśmiechem Żaneta. Cel pierwszego etapu był bardzo istotny. Trzeba było zapomnieć o starej mowie i następnie od początku uczyć się mówić. -Można powiedzieć, że uczyliśmy się od nowa mówić, jak małe dzieci. Uczuliśmy się m.in. wdychać sylaby, czy też kierować ręką – tłumaczy, po czym kontynuuje – Bo ta terapia polega na mówieniu z ręką. Ja bez przerwy trzymam rękę na udzie i kieruję nią mowę. Palcami wybijam sylaby. W pierwszym etapie operowałam pięcioma palcami. Później trzema, natomiast na trzecim etapie już tylko dwoma. To bardzo pomaga -przyznaje Żaneta.

Siostrzany gest

Rozmowa trwa nadal. Żaneta, bez przerwy jedną rękę ma schowaną pod stołem. Jej dłoń jest zaokrąglona, by precyzyjnie ruszać palcami. W taki sposób sylabuje. Nie jest to proste, ale dzięki temu sprawniej mówi.

Po dziesięciu dniach, milczenie zostaje przerwane. Żaneta zaczyna mówić, choć sposób jej wymowy różni się od tej, którą stosowała przed terapią. – Zaczęłam mówić w bardzo powolnym tempie. Każda sylaba była przeze mnie odpowiednio akcentowana. Potrzebna była duża mobilizacja, zwłaszcza wtedy, kiedy miałam mówić do obcych ludzi. W ogóle pierwszy dzień wspominam strasznie. Musieliśmy opowiedzieć o sobie przed kamerą, na oczach pozostałych uczestników i terapeutów. Wystąpienia publiczne dla jąkających się są bardzo krępujące. Wtedy te jąkanie bardziej się nasila. Zdecydowanie lepiej mówi się wśród znajomych. Innym razem musieliśmy zadać jakiekolwiek pytania do przechodniów. Jak reagowali? Niektórzy z nich byli wystraszeni, inny mieli nas za psychicznie chorych, a jeszcze inni byli pewni, że jesteśmy obcokrajowcami – mówi Żaneta.

Przy terapii nie można było pominąć osób, które towarzyszyły jąkającym. Chodzi o opiekunów, którzy czynnie uczestniczyli w terapii. Tak było również w przypadku siostry Żanety, Natalii. Zadaniem Natalii było wpojenie wszystkich tych wiadomości, łącznie z sylabami, akcentami. Choć, problem nie dotyczył jej bezpośrednio, musiała pojąć wszystkie te trudne rzeczy, by w domu mogła być terapeutą dla Żanety. Żaneta, wbrew pozorom miała kłopoty ze znalezieniem opiekuna. Na początku miała nią zostać jej przyjaciółka, Renata. W końcu została nią siostra, która specjalnie przyjechała z Luksemburga. – Wróciłam tylko na wakacje, zaraz miałam wracać. Stało się inaczej. Poza tym nie mogłam odmówić własnej siostrze! – dodaje Natalia, która towarzyszy siostrze podczas rozmowy. – Trzy pierwsze dni milczałam. Musiałam się wyciszyć psychicznie, a przede wszystkim zrozumieć, co czuje Żaneta, która milczała przez 10 dni. Poza tym jąkanie polega na tym, że jeżeli ktoś nie potrafi czegoś powiedzieć to milczy. Ja musiałam zrozumieć sens tego jąkania, i zrozumiałam, że jeżeli ktoś chce cóż powiedzieć, to tak naprawdę nie może. Uczyłam się także mówić ręką. W domu też często rozmawiałyśmy, tylko, że ja musiałam zejść do etapu Żanety, a więc mówiłam bardzo pomału. Opiekun jest bardzo ważny. Dzięki niemu człowiek jąkający się wie, że nie jest sam, że jest ta druga osoba, która przeszła to co on i rozumie każdy jego problem. My z Żaneta rozumiemy się bez słów. Wystarczy, że na nią popatrzę i już wiem o co chodzi – tłumaczy Natalia.

Przełamać stres przed ludźmi

Przed Żanetą kolejne miesiące terapii, kolejne zmagania z coraz trudniejszymi zadaniami. Po każdym z nich ma egzamin. Jak do tej pory idzie jej bardzo dobrze. Już za kilka dni znów jedzie na . terapię, I tym razem czekają przysłowiowy ciężki orzech do zgryzienia. – Jeżeli nie zaliczę, a więc uzyskam wynik negatywny, czyli moja mowa będzie niepoprawna wtedy powtarzam trzeci etap – wyjaśnia. Jednym z trudniejszych zadań, jakie musiała wykonać było publiczne wystąpienie na forum swojej kasy z dziećmi w szkole podstawowej. – Ja miałam podwójny stres. Bo mojej obecnej klasy w ogóle nie znałam. We wrześniu chodziłam tylko kilka dni, nie zdążyłam się z nimi zapoznać. Przedstawiłam im swój problem, wyjaśniłam, że uczęszczam na terapię. Na szczęście wszyscy dobrze mnie przyjęli. Kolejnym zadaniem była rozmowa z ludźmi wysoko postawionymi. Mowa tu o burmistrzu i dziennikarzu. To mam już za sobą – cieszy się. Żanetę czeka jeszcze rozmowa z aktorem i ludźmi, którzy wykonują nietypowe zawody. Dziewczyna przyznaje, że nie może doczekać się szybszego tempa wymawiania słów, a będzie to możliwe już niebawem. Co więcej, oduczy się korzystania z dłoni. -Nie będę musiała już operować palcami, jedynie będę trzymała rękę na nodze. Ta ręka naprawdę pomaga, bo jest to sterownik mojej mowy – wyjaśnia Żaneta.

Czeka na finał

Za Żanetę wszyscy trzymają kciuki. Rodzina, znajomi, nauczyciele, a nawet mieszkańcy Trzebo-szowic. Kiedy przyjechała po dwóch, pierwszych tygodniach terapii, jej przyjaciółka Renata rozpłakała się ze szczęścia. Nie mogła uwierzyć, że Żaneta zaczyna normalnie mówić. – Wszyscy mnie wspierają i podtrzymują na duchu. Dla mnie jest to bardzo ważne -mówi bohaterka reportażu. Żaneta ma nadzieję, że maturę ustną zda… śpiewająco! Po terapii jej życie zmieni się na lepsze, a codzienność nabierze rumieńców. -Będę na pewno odważniejsza w stosunku do ludzi. Będzie mi łatwiej w szkole i w kontaktach z nowo poznanymi osobami – obiecuje sobie. Żaneta snuje już plany na przyszłość. – Może zostanę logopedą? – zastanawia się. Z jej ogromnym bagażem doświadczeń, z pewnością pomoże wielu osobom z podobnymi problemami. Żaneta apeluje do ludzi jąkających się – Nic ukrywajcie się. Żyjcie normalnie! Poza tym. polecam terapię, na którą obecnie uczęszczam. Jest bardzo skuteczna. Trzymajcie się!

Red. Weronika Zabaiewska