jąkanie to przeszłość artykuł

Dziś jestem wielką gadułą!

JA JĄKAŁA? To przeszłość!


„Czuje się jak 3-latka, która właśnie nauczyła się mówić” – mówi Anna Hetman (21 l.)

z Woli Rzędzińskiej k. Tarnowa


Mama często wspomina dzień, który na dobre, a raczej na złe, zmienił moje życie.

– Byłaś taką gadułą, że trudno ci było przerwać. Miałaś 3 latka, kiedy obudziłaś się i chciałaś poprosić jak co dzień o ulubiony chleb z masłem – opowiadała mi. – Miałam jakieś koszmary? Coś się wcześniej strasznego stało? – próbowałam wiele razy dojść, co się wydarzyło. Ale nikt nie pamięta żadnego przerażającego zdarzenia. Tego ranka, przez moje gardło po raz pierwszy w życiu nie chciały przejść słowa. „Ch…ch…ch…” – próbowałam kilka razy zacząć, ale nie potrafiłam wypowiedzieć słowa „chleb”. Z dnia na dzień zaczęłam się jąkać. To był koszmar! Wstydziłam się odezwać. Przedszkole jeszcze jakoś poszło, ale już od podstawówki zaczęły się wyzwiska: – O, jąkała idzie! „Oby tylko dziś nikt mnie nie zagadał” – myślałam codziennie idąc do szkoły. Ale to było niemożliwe. Trzeba było odpowiadać przy tablicy, recytować wiersze, prosić o pomoc. Unikałam wszelkiego kontaktu z rówieśnikami. Kiedy w autobusie zobaczyłam koleżankę, wyjmowałam telefon, udając, że właśnie rozmawiam. – Córeczko, pójdziemy dziś do nowego logopedy – mówiła mama, gdy po raz kolejny próbowałam wyleczyć się z jąkania. Ale żadna terapia nie była dla mnie skuteczna. „Sąsiedzi pewnie mają mnie za gbura. Ale nie potrafię się odezwać, bo zawsze się zatnę na dzień dobry” – myślałam często. – Znowu mnie wyzywali – żaliłam się mamie, niemal codziennie, gdy wracałam z gimnazjum. Często widziałam łzy w oczach
mamy, bo nie potrafiła mi pomóc. Ale nie tylko rówieśnicy byli okrutni. Nauczyciel w liceum zaczął mnie przedrzeźniać: – Nie…nie…na… – nauczyłam się i nie mogę wydukać? „Muszę coś z tym zrobić” – postanowiłam i poszłam na skargę do dyrektorki. Do 19 roku życia zakupy robiłam tylko w sklepach samoobsługowych. Nikt w okolicy mnie nie znał. Dwa lata temu usłyszałam o nowej metodzie leczenia. – Mamo, ale to jest bardzo drogie – martwiłam

się. – Nie przejmuj się córeczko. Zaciągniemy kredyt – mówiła. Kurs nowej mowy, bo tak ta metoda się nazywa, polegał na nauce bardzo powolnego mówienia. Od razu mieliśmy wyjść do ludzi i praktykować. – Przepraszam, jak dojść do ulicy Grodzkiej? – starannie, bardzo powoli pytałam. – Czy pani się dobrze czuje? – dopytywali przechodnie przy pierwszych próbach, bo słowa wręcz ceniłam. Już po kilku tygodniach potrafiłam mówić. Pierwszy raz w życiu poszłam na randkę! Wcześniej znajomości kończyły się w Internecie, nie odważyłam  się z nikim spotkać. – Dzień dobry, który chleb jest najświeższy? – pytam dziś w sklepie, do którego zajrzałam pierwszy raz 2 lata temu. „Dopiero teraz sąsiedzi zobaczyli, jaką gadułę mają za płotem” – śmieję się czasem. – Pięknie mówisz córeczko – cieszyła się mama. Nadal mówię dość wolno, ale to wprowadza spokój do rozmowy. Mam mnóstwo znajomych. – Nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na kurs – cieszy się mama. Dziś buzia mi się nie zamyka.

Nadrabiam 16 lat niemówienia. To zupełnie nowa jakość życia!

Anny Hetman

Podobne wpisy