Zrzut ekranu 2020 08 27 o 21.52.39
|||||||

Antek 9 lat + rodzice

Antek pokochał mikrofon – ma 9 lat, głosi wystąpienia w szkole

Gdy zdecydowaliśmy się na kurs Antek miał niecałe 9 lat. Jego jąkanie określiłabym jako niezbyt zaawansowane. Przedłużał niektóre samogłoski, czasem powtarzał sylaby, ostatnio jakby nieco częściej. Podczas spotkania diagnostycznego w Mikołowie określiliśmy jego trudności na poziomie 3-4 w skali sześciostopniowej. Pamiętam, że zastanawialiśmy się czy to dobry moment, czy może jest jeszcze za wcześnie na terapię. Tylko na co tu czekać? Na pogorszenie? Na to, że samo minie? Czy może na moment, w którym sam powie, że chce, bo doświadczy trudności społecznych z tym związanych? Antek bardzo wcześnie zaczął mówić. Pamiętam, że miał 1 rok i 7 miesięcy jak tworzył kilkuwyrazowe, rozbudowane zdania, czym wzbudzał ogólny podziw. Nigdy nie miał żadnych problemów logopedycznych, wręcz przeciwnie – wcześniej niż rówieśnicy zaczął mówić „r” „sz” „cz”. Pierwsze przedłużanie samogłosek i powtórki niektórych sylab pojawiły się około 5 lat. Jak w większości zasłyszanych przypadków – my również dowiedzieliśmy się od logopedy, że takie „zaplątane słowa” mogą się w tym wieku pojawiać. Intelekt dziecka rozwija się tak szybko, że niektóre z nich nie nadążają wypowiedzieć wszystkiego co myślą…. Tylko, że czas mijał a problem nie znikał… Mieliśmy za sobą jeden niezbyt długi epizod pracy z logopedą. Powiedzieliśmy Antkowi, że „to” nazywa się jąkanie i można ćwiczyć, żeby nauczyć się mówić płynnie. Pani była bardzo zaangażowana, Antek nawet dość chętnie z nią ćwiczył, ale nie widzieliśmy efektów, przerwaliśmy spotkania. Gdy nie widać postępów, naprawdę trudno o motywację do regularnych ćwiczeń w domu….

SZKOŁA

Nauczyciele w szkole sygnalizowali temat, ale twierdzili, że ani Antek ani jego koledzy nie robią z tego problemu. Wydawało się, że nie utrudnia mu to ani ogólnego funkcjonowania ani wypowiedzi na lekcjach. Nikt go nie wyśmiewał, był zawsze bardzo lubiany i akceptowany. A jednak postanowiliśmy zwalczyć problem w zarodku. Pomimo nadziei i zapewnień specjalistów- objaw sam nie chciał zniknąć i – to przybierał, to tracił na intensywności w różnych okresach. Myślę, że było nam trudno przyznać się przed sobą, że akurat nasze dziecko ma taki problem. Wszyscy w rodzinie zauważali te powtórzenia, przedłużenia, ale nikt nie podejmował otwarcie tematu. Mój syn się jąka. Jak to brzmi? Czyja to wina? Wyjątkowa wrażliwość, geny, stres w domu, w szkole? A może błędy wychowawcze? Dlaczego akurat on? Łatwo kupuje się zapewnienia typu : to przejdzie, nie jest aż tak źle, przecież dobrze sobie radzi. To pozwala jeszcze przez chwilę potrzymać temat pod dywanem… Chyba nasze, rodziców, przełamanie się wewnętrzne w tym obszarze było decydujące i jednocześnie uwalniające. TAK, nasz syn się jąka i zamierzamy mu pomóc. Obydwoje z mężem mieliśmy w tym roku wolne wakacje – postanowiliśmy ten fakt wykorzystać i zająć się terapią Antka zanim doświadczy wszystkich konsekwencji społecznych i psychologicznych związanych z jąkaniem. Zanim jąkanie uprzykrzy mu życie. Zanim pogorszy się i przybierze taki stan, że wycofa go z kontaktów. Pomimo świadomości, że być może teraz będzie to wymagało więcej motywacji i samozaparcia po naszej stronie a za kilka lat może on sam by tego chciał? Chcieliśmy mu tego zaoszczędzić. Właściwie na wyjazd zdecydowaliśmy się w tydzień. Pojechaliśmy na terapię całą rodziną – Mama, Tata, Antek plus młodsze rodzeństwo 6 lat i 1,5 r. Zakomunikowaliśmy to dzieciom jako pomysł na wakacje i ważną przygodę rodzinną: Dla Antka wszyscy nauczymy się mówić od nowa! To było ogromne wyzwanie ale zdecydowanie warte włożonego wysiłku. Dopiero po przyjeździe do Mikołowa zobaczyliśmy jak duży może być rozmiar problemu – nawet wśród kursantów w wieku Antosia. Skurcze mięśni twarzy podczas mówienia, problemy z oddechem, wycofywanie się podczas wypowiedzi, rezygnacja z mówienia rozpoczętych zdań… trudno się na to patrzyło.

KURSY

Podczas kursu uświadomiliśmy sobie z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia. Że jąkanie nie znika samo, że są lepsze i gorsze okresy, że przypadki, w których praca z logopedą przynosi efekt są nieliczne, że każdy z bardziej zaawansowanych niż nasz przypadków – też kiedyś miał łagodną postać…. Ani przez moment nie żałowaliśmy tej decyzji. Kurs jest bardzo dobrze dopracowany. Zmienność, zero nudy, mnóstwo ćwiczeń, których forma była bardzo atrakcyjna zarówno dla młodszych dzieci jak i starszych uczestników, zabawy w króla, królewnę i służbę, którzy reprezentują kolejne sylaby, wygłupy, codzienne rozśpiewywanie, angażujące ćwiczenia na siłę głosu, na rozluźnienie mięśni twarzy i szczęki, wykorzystanie sprzętów nagłaśniających (Antek pokochał mikrofon :-)), zadania specjalne na mieście. Do tego codzienna nauka autorelaksacji. Chociaż początki były trudne. Dużo nowych informacji na raz. Milczenie przez pierwsze dni, możliwość porozumiewania się tylko pojedynczymi sylabami lub na kartkach, a potem tylko wolną „zerówką”. Młodsze rodzeństwo, które przecież wymagało uwagi i nie do końca rozumiało co się dzieje. Bardzo intensywna praca wymagająca skupienia. Przełamanie w kontaktach w sklepach i z przechodniami. No i samo mówienie od nowa, porozumiewanie się Nową Mową przez cały czas w domu. Wiedzieliśmy, że młodsze dzieci najlepiej i najszybciej uczą się Nowej Mowy gdy to ich rodzice nauczą się jej do perfekcji…. Więc wszyscy razem uczyliśmy się jej jak nowego języka. Jednym z trudniejszych momentów był ten, w którym Antek po raz pierwszy zobaczył i usłyszał jak się jąkał, na filmiku nagranym pierwszego dnia podczas prezentacji. Bardzo to przeżył – mimo, że wypadł bardzo dobrze, pewnie, swobodnie – właściwie tylko kilka powtórzeń sylab, jakieś przedłużenia samogłosek. Przybiegł do mnie, przytulił się, rozpłakał i wybiegł z sali. „Mamo ja nie wiedziałem, że tak mówię! Nie chcę tak mówić!” Od tamtej pory nie mieliśmy żadnego kłopotu z jego motywacją do pracy, do ćwiczeń. Trenerzy nowej mowy stali się dla Antka dużym autorytetem. Nawiązał fajną relację z Panem Heniem, bardzo się starał mimo trudniejszych momentów, bo przecież przychodziło zmęczenie, czasem zniechęcenie, czasem strach, że nigdy się tego nie nauczy…. A jednak się nauczył. I to bardzo dobrze. Efekty przyszły błyskawicznie, ćwiczyliśmy codziennie zgodnie z harmonogramem wyznaczonym przez trenerów. Codziennie wysyłaliśmy nagrania do weryfikacji, poprawialiśmy błędy, i od nowa nagrywaliśmy. Czasem było to bardzo męczące, czasem frustrujące, bo całe dnie były w pewnym sensie podporządkowane Nowej Mowie. Antek podszedł do zadania bardzo ambitnie, codziennie sprawdzał internetowy ranking dzienników i nagrań aby utrzymać się czołówce najskuteczniejszych kursantów. Zaskoczył nas tą ambicją. Ale nie tylko tym. Okazało się, że jest dużo dojrzalszy niż myśleliśmy. Czasem to właśnie on mobilizował nas do ćwiczeń, pilnował codziennych wyjść na miasto, proponował kolejne, coraz bardziej wymagające zadania specjalne.

*** Minęły prawie dwa miesiące od początku terapii. Jutro jedziemy na kolejny kurs upłynniający. Mogę powiedzieć, że Nowa Mowa stała się naturalną częścią naszego życia. Nagrywanie ćwiczeń to już nie planowanie dialogów i zastanawianie się jak to będzie brzmiało. To po prostu włączenie dyktafonu gdy mówimy. My po prostu tak mówimy. W domu, w sklepie, na podwórku. Wiem, że z każdym dniem będzie jeszcze lepiej, płynniej, bardziej satysfakcjonująco. Rozpoczął się rok szkolny. Antek w tym roku zmieniał szkołę. Jest nowy w klasie, w nieco innym systemie niż uczył się dotychczas, on sam jest nieco inny, bo mówi przecież Nową Mową – a mimo to widać go i słychać od pierwszych dni. Dzisiaj na lekcjach zgłaszał się jak szalony Spotkałam Panią wychowawczynię i powiedziała, że aktywny, ambitny, że dużo wie, chętny do współpracy. Że się dobrze zapowiada… Gdy wrócił ze szkoły spytałam czy on może zawsze tak się zgłaszał na lekcjach a tylko ja nie wiedziałam????? Nie Mamo – odpowiedział Antek – ja po tej terapii tak się zgłaszam! To tylko potwierdziło nasze obserwacje. On naprawdę zrobił się taki po Mikołowie. Życzyłabym wszystkim rodzicom, żeby mieli szansę zobaczyć swoje dziecko w takim wzroście, rozwoju, przemianie. I wiem, że nie chodzi tylko o płynne mówienie, bo Antek przed kursem zdecydowanie nie miał pełnej świadomości tego jak mówi. Dowodem na to był m.in. jego szok po obejrzeniu siebie zacinającego się, wtedy pierwszego dnia w Mikołowie. Zresztą, ze świadomością czy bez – kiedyś był o wiele bardziej wycofany niż teraz. A teraz, po zaledwie dwóch miesiącach jest NOWY, odważniejszy, pewniejszy siebie, aktywny w kontakcie z dorosłymi. NOWA MOWA – NOWY ANTEK. Nowa Mowa niejako przy okazji otworzyła go na świat, na innych ludzi i dała mu wolność. Taką wewnętrzną wolność do pełniejszego wyrażania siebie. Terapia w Mikołowie jest wyjątkowa. Nie piętnuje, nie stygmatyzuje, a jednak nazywa rzeczy po imieniu. Daje proste i skuteczne rozwiązanie problemu – co nie znaczy nie wymagające pracy i zaangażowania! I to jest rozwiązanie wielopłaszczyznowe. Adresuje nie tylko samo mówienie ale też szereg równoległych obszarów, które wymagają reanimacji i wsparcia u osoby jąkającej się. W tym jest moc. Dziękujemy Wam za to

Podobne wpisy